Moze ktos zna sposob???(poza postawieniem plotu 2 metrowego,na to mnie nie stac).Od wrzesnia moje suki notorycznie uciekaja z posesji...Na poczatku rozplataly siatke z frontu pola-rozstawilam tam pastucha i byl spokoj kilka tygodni...Potem zaczely rozplatac siatke z boku-posesja byla w tych miejscach ogrodzona badziewiasta powlekana siatka ,reszta jest z grubej siatki o malych oczkach niemozliwa do rozplecienia...Postawilam pastucha....Suki go wyczuly od razu,nawet nie musialam pokazywac co tam jest-omijaja ten kawalek plota jak i plot po ktorym jest pociagniety kabel zasilajacy -wiec wyczuwaja prad z daleka....Spokojna juz bylam zupelnie i puszczalam suki na pole...Po dwoch dniach wylaze zeby je wpuscic-2 suki na polu,Magii nie ma .Bliska zawalu przeszukalam pole wyobrazajac sobie jakis skret zoladka czy inny wypadek -ale suki nie ma...znalazlam ja zadowolona z siebie za plotem na drodze i znalzlam dziure w plocie obok pastucha-jedyne pol metra nie obstawione pastuchem bo jest beton i nie bylo jak wbic slupkow-reszta suk nie zwiala bo za bardzo sie boi pastucha..Ok-naprawilam plot i powiesilam linke od pastucha jako atrape i i jest ok..Natomiast wczoraj slysze wsciekly dzwonek do drzwi i dwoch sasiadow wkurzonych jak nie wiem co-magia urzedowala w ich ogrodach,w tym jeden to warzywniak ..No to obejrzalam cala posesje i ploty-dziur nie ma..reszta suk byla na polu..Dzis sie zasadzilam z lornetka i 2 godziny sie wpatrywalam gdzie i jakim cudem wylazi....przypililo mnie na chwile zeby porzucic ta czynnosc,wracam po 5 minutach-Magii nie ma Magia u siasiada urzedowala za plotem,tym razem uslyszalam niewybredna wiazanke-czemu sie nie dziwie .Wnioskuje ze wylazi ta czescia plotu sasiadujaca ale jak-nie mam pojecia ,chyba chodzi po siatce bo innego wytlumaczenia nie znam -plot ma 1,70 m...i jest caly ,pod plotem nie przejdzie,jest podmurowany i naciagniety ...
Zna ktos sposob na ucieczki??????Dla ciekawostki powiem ze jak byly te dziury w plocie (made by magia) to moglam spokojnie puscic na pole kaje i baloo bez nadzoru-nie uciekaly....zreszta kaja bez problemu przejdzie po siatce jak chce ale z tego nie korzysta...
Skad u mlodej suki 9 miesiecznej taka ochota do wyjscia z posesji (hektar ) i ekploracji ogrodow sasiadow???W normalnych dniach to bardzo posluszna spokojna suka ,a spuscic ja z oka i nie ma suki .Na spacerach bez smyczy jest odwolalna nawet jak widzi kury ktorych juz kilka zadusila (w czasie ucieczek ) ,ale zostawic ja sama i nie ma mocnych .W efekcie siedzi w chalupie najwiecej ,na pole puszczam pod nadzorem plus spacery ale sama w domu sie nudzi -i niszczy .Nie mam kojcow ,na nowy wysoki plot mnie nie stac na taki obszar ,jeszcze ewentualnie moglabym rozciagnac pastucha na calosci ale to zmniejszy obszar do biegania reszcie psow bo do pastucha blizej niz na 10 metrow nie podejda....Az strach myslec co to bedzie jak dostanie cieczke ....
Jakies pomysly???
Ucieczki z posesji
Moderator: Wroc_Luna
- gingerheaven
- super leomaniak
- Posty: 6616
- Rejestracja: 2007-11-15, 22:57
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Ucieczki z posesji
Ostatnio zmieniony 2009-12-08, 01:24 przez gingerheaven, łącznie zmieniany 3 razy.
[you] zycze Ci milego dnia:)))
Jak wiesz Vidara wzięli ludzie bardzo zamożni (mają nawet prywatny samolot, że o innych bogactwach nie wspomnę)... Psiutek biega po 10-hektarowym, nieopłotowanym superrancho z kilkoma hektarami stawów. Oni mają wokół posesji wkopany jakiś przewód, a Vidar taki jakiś generator ultradźwięków przy obroży. Im bardziej zbliża się on do granic posesji, tym bardziej jakieś nieprzyjemne dla niego dźwięki zniechęcają go do przekraczania zakazanej granicy...
- gingerheaven
- super leomaniak
- Posty: 6616
- Rejestracja: 2007-11-15, 22:57
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
jak widać leonki to psy z charakterem. trafiła ci się jedna na całe stado powsinoga
pisałaś że elektryczny pastuch spełnił swoje zadanie, tam gdzie jest, psiaki ci się nie zbliżają do płotu więc musisz okablować całość. to i tak będzie chyba najtańsze rozwiązanie a będzie prawdopodobnie skuteczne.
pisałaś że elektryczny pastuch spełnił swoje zadanie, tam gdzie jest, psiaki ci się nie zbliżają do płotu więc musisz okablować całość. to i tak będzie chyba najtańsze rozwiązanie a będzie prawdopodobnie skuteczne.
www.leonberger.xwp.pl
Indi i Tygrys -Wędrowcy po drugiej stronie Tęczy [*]
Indi i Tygrys -Wędrowcy po drugiej stronie Tęczy [*]
- ania3miasto
- super leomaniak
- Posty: 2129
- Rejestracja: 2008-02-10, 13:06
- Lokalizacja: Gdynia
Nawet najlepsze ogrodzenie ma swoje słabe punkty, a najsłabszym jest czynnik ludzki. My mamy wysoki drewniany płot, porządną podmurówkę. Przedwczoraj jednak któreś z dzieci po prostu nie zamknęło bramki.
Dzięki temu już wiem co moje stadko zrobi gdy wybiegnie na spotkanie obcym samodzielnie.
Usłyszałam dzwonek, podeszłam do okna i z przerażeniem zobaczyłam otwartą bramkę. Biegiem popedziłam na zewnątrz. Przy samochodzie stało dwóch panów, przyjechali naprawić latarnię. Jeden z nich miał nienaturalnie duże oczy. Na szczęście zachowali spokój i zimną krew. Abiśka przelatywała przez bramkę szcześliwa w tą i z powrotem a Ali zgodnie z rytuałem obsiwał swoje stałe krzaczki. Przeprosiłam panów za sytuację, zapytałam czy coś się więcej wydarzyło poza tym, że psy wybiegły. Okazało się, że nic. Powąchały, popatrzyły i poszły. Ali wracając do mnie rzucił tylko badawczym okiem na panów i tyle. Szczęście, że mieszkamy przy ciagu pieszym, a do i tak mało ruchliwej ulicymamy jakieś 200 metrów. Jeszcze większe, że mam zdrowe psychicznie psy.
Dzięki temu już wiem co moje stadko zrobi gdy wybiegnie na spotkanie obcym samodzielnie.
Usłyszałam dzwonek, podeszłam do okna i z przerażeniem zobaczyłam otwartą bramkę. Biegiem popedziłam na zewnątrz. Przy samochodzie stało dwóch panów, przyjechali naprawić latarnię. Jeden z nich miał nienaturalnie duże oczy. Na szczęście zachowali spokój i zimną krew. Abiśka przelatywała przez bramkę szcześliwa w tą i z powrotem a Ali zgodnie z rytuałem obsiwał swoje stałe krzaczki. Przeprosiłam panów za sytuację, zapytałam czy coś się więcej wydarzyło poza tym, że psy wybiegły. Okazało się, że nic. Powąchały, popatrzyły i poszły. Ali wracając do mnie rzucił tylko badawczym okiem na panów i tyle. Szczęście, że mieszkamy przy ciagu pieszym, a do i tak mało ruchliwej ulicymamy jakieś 200 metrów. Jeszcze większe, że mam zdrowe psychicznie psy.