Dzień dobry
Moderator: Wroc_Luna
jessuuu - takiego testu to ja bym chyba nie zdała nie cierpię zamkniętych zakamarów, z których nie można się natychmiast wydostaćdanuta pisze:I jeszcze jedno,jak oswoi sie z samochodami,to musisz pokazac jej np.stacje kolejowa i tak powolutku przestanie nerwowo reagowac Ja np.w przyszłym tygodniu jade do kopalni wegla kamiennego z calym psim towarzystwem sama jestem ciekawa reakcji mlodej jak zjedzie na dół
Abi - koniecznie pochwal się zdjęciami swojej psiny
z leonami tak chyba nie miałam, to był cytat (z tym krzesłem) z książki Borzymowskiego o rottweilerach, no ale coś w tym jest, że obce nie zawsze jest od razu okdanuta pisze:tutaj nie do konca sie zgodze,chyba ze dodasz u niektórych szczeniat ,bo nie mialam tego problemu z wiekszoscia szczeniatabrus pisze:poza tym to taki etap rozwoju psychicznego u szczenięcia, że nawet inaczej ustawione krzesło niż zwykle może wzbudzić niepokój - będzie dobrze
przypomniał mi się teraz atak Birmy na pluszowego leona naturalnych wielkości w Leonbergu, już teraz nie pamiętam, ale chyba w pozycji frontowej się nie podobał i jak dzielnie arwena i friśka pomagały Birmie w obszczekaniu "obcego", obróconego tyłem wszystkie powąchały pod ogonem, po czym front nadal był nie do zaakceptowania
ABI
ja miałam podobnie z moim Pysiem
do nas trafił jak miał 3,5 miecha
był kompletnie niezsocjalizowany
na spacerach interesowało go wszystko i zastygał w pozycji ' nie da się ruszyć' gdziekolwiek był, a miejsca czasem przyprawiały mnie o zawał - np. srodek ulicy
w pewnym momencie, na spacery MUSIAŁ chodzić mój TZ, ze względu na :siłę fizyczną - po prostu ktoś musiał go wziąść na ręce i przenieść. Tak było do około 6 miesiąca, a naprawdę staraliśmy się spacery urozmaicać o wszelkie hałaśliwe bodźce. Do 10 miesiąca - siedział za bramą i obserwował, nie szczekał i nie reagował - tylko patrzył.
Jak się rozkręcił - to dziś jest dorosłym, czasem zbyt pewnym siebie / i zbyt rozpieszczonym samcem /.
Niestety u pewnych osobników - cierpliwość i czas
a na pewno cierpliwość i urozmaicenie bodźców zewnętrznych
powodzenia i .. cierpliwości
pozdr
ja miałam podobnie z moim Pysiem
do nas trafił jak miał 3,5 miecha
był kompletnie niezsocjalizowany
na spacerach interesowało go wszystko i zastygał w pozycji ' nie da się ruszyć' gdziekolwiek był, a miejsca czasem przyprawiały mnie o zawał - np. srodek ulicy
w pewnym momencie, na spacery MUSIAŁ chodzić mój TZ, ze względu na :siłę fizyczną - po prostu ktoś musiał go wziąść na ręce i przenieść. Tak było do około 6 miesiąca, a naprawdę staraliśmy się spacery urozmaicać o wszelkie hałaśliwe bodźce. Do 10 miesiąca - siedział za bramą i obserwował, nie szczekał i nie reagował - tylko patrzył.
Jak się rozkręcił - to dziś jest dorosłym, czasem zbyt pewnym siebie / i zbyt rozpieszczonym samcem /.
Niestety u pewnych osobników - cierpliwość i czas
a na pewno cierpliwość i urozmaicenie bodźców zewnętrznych
powodzenia i .. cierpliwości
pozdr
Witaj nam ABI
Ja nie zawsze i nie we wszystkim zgadzam się z przedmówcami, szczególnie z gingerheaven... Mam "zwykłe" doświadczenie z psami, nie jako superhodowca i behawiorysta, lecz facio który od urodzenia wychowuje się z dużymi psami (tj. pięćdziesiątkilkakilkakilka lat; nawet chodzić uczył mnie borzoj, a ja go wtedy podobno obejmowałem za szyję i deptałem po przednich stopach...). Z lękliwością u szczeniaków mój Ojciec - a ja po nim - walczyliśmy przewidując sytuacje stressowe. Znaczy to, że przewidując trudną sytuację dla psa, wyprzedzaliśmy ją drapiąc go między łopatkami i powtarzając: "dobry pies, dobry pies!...". Stanowczo, a nie łagodnie: "dooooooobry pieees"... To nasze "powiedzenie" brzmi bardziej jak poszczekiwanie, a nie pocieszanie. Jak dotychczas - ponad 50 lat! - to zawsze odnosi pożądany sukces. Tylko musi nastąpić przed trudną sytuacją... Wielokrotnie powtarzane przynosi utrwalony sukces!
Ja nie zawsze i nie we wszystkim zgadzam się z przedmówcami, szczególnie z gingerheaven... Mam "zwykłe" doświadczenie z psami, nie jako superhodowca i behawiorysta, lecz facio który od urodzenia wychowuje się z dużymi psami (tj. pięćdziesiątkilkakilkakilka lat; nawet chodzić uczył mnie borzoj, a ja go wtedy podobno obejmowałem za szyję i deptałem po przednich stopach...). Z lękliwością u szczeniaków mój Ojciec - a ja po nim - walczyliśmy przewidując sytuacje stressowe. Znaczy to, że przewidując trudną sytuację dla psa, wyprzedzaliśmy ją drapiąc go między łopatkami i powtarzając: "dobry pies, dobry pies!...". Stanowczo, a nie łagodnie: "dooooooobry pieees"... To nasze "powiedzenie" brzmi bardziej jak poszczekiwanie, a nie pocieszanie. Jak dotychczas - ponad 50 lat! - to zawsze odnosi pożądany sukces. Tylko musi nastąpić przed trudną sytuacją... Wielokrotnie powtarzane przynosi utrwalony sukces!
- gingerheaven
- super leomaniak
- Posty: 6616
- Rejestracja: 2007-11-15, 22:57
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
- gingerheaven
- super leomaniak
- Posty: 6616
- Rejestracja: 2007-11-15, 22:57
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
I chyba tu jest sedno sprawy... Dziękuję za pochwałę
Tu chyba o to chodzi, że to co nie stressuje pana - nie ma stressować i psa - z odpowiednim wyprzedzeniem.
Tu chyba o to chodzi, że to co nie stressuje pana - nie ma stressować i psa - z odpowiednim wyprzedzeniem.
Ostatnio zmieniony 2009-11-22, 22:44 przez embe, łącznie zmieniany 1 raz.
embe, ale gingerheaven, chyba miała na mysli by do psa ktory juz się czegoś wystraszył nie mowic :" coooo sięę staaałoo, nieee bóóóój sięęęę" itp. bo to wywoła reakcję odwrotną a przed stresem to sobie można. I też zgadzam się z tym ze jaknajbardziej odwracać psa uwage i ksuić go zabawą, popiszczeć piłeczką jeśli lubi, przebiec się z nim w podskokach... sprawić zeby pies poczuł zabawę, rozruszał się jakoś i nie myslał o tym. Jest mlody wiec napewno mu to minie tylko trzeba jaknajczesciej chodzic na spacery i to w rozne miejsca, coraz bardziej zaludnione i halasliwe. A jak pies się boi jakiegoś przedmiotu to najlepiej podchodzic do niego majac psa przy samej nodze i podobno nie moze byc takiej sytuacji ze sie coś takiego zostawi, no musi podejsc i juz! A najlepiej to mu na to coś jeszcze smakolyk polozyc zeby wiedzial ze to fajna rzecz. Z dzwiekami sie oswoi o ile bedzie chodzil na częste spacerki