embe pisze:A jednak to wszystko da się pogodzić: Ramzes jest psem wyłącznie podwórzowym, do domu nie ma wstępu i się tego nie domaga. Nie protestuje też z powodu tego, aż tak okrutnego postępowania z nim... Żadnych roślin aktywnie nie niszczy - jedyne (liczne) ich uszkodzenia powstawały w wyniku wydeptania, lub wylegiwania się na nich. Wcale mu w tym wylegiwaniu się nie przeszkadzała grubość gałęzi i ich stopień zaostrzenia w wyniku połamania. Nawet kolczaste róże nie są niewygodnym legowiskiem. Tak samo zresztą postepował poprzednik Ramzesa = niuf. A ulubione smakowo przez leony magnolie rosną sobie pięknie i cało. Wykopał w swoim życiu tylko jeden dół, gdy był bardzo młody; owszem w dole tym mogłoby sie zmieścić 4 brydżytstów razem ze stolikiem, a i jeszcze by światła słonecznego nie zobaczyli... Był to jednak wyczyn jednorazowy i potem nigdy już go nie powtórzył. Aby zapobiec przypadkowym zniszczeniom ogrodu przez Ramzesa, pooddzielałem "części kwiatowe i ozdobne" ogrodu całym systemem ozdobnych płotków o wysokości tylko ok. 90 cm, co dla Ramzesa stanowi barierę psychologiczną (nawet o wiele niższe zagródki też) - wystarczyły 3 rzuty butem (niecelne!), aby wyjaśnić raz i do końca ten problem... Owszem, te płotki kosztowały mnie tyle, ze mógłbym za ich wartość kupić ze 3 leony w najlepszych na świecie hodowlach... Ale za to dom mam czysty (tylko Wacik w nim brudzi, oj jak brudzi! Ale on nanosi tak ok. 0,5 mm brudu na dobę i to tylko w wybranych fragmentach domu), ogród niezniszczony w tzw. sektorach ozdobnych, owszem mam brudne tarasy, ale w końcu przecież mam leona!
Na szczęście - tak jak Luna nie lubi deszczu i błota - tak i celem Ramzesa nie jest kopanie dołów Jak to się mówi: "Wilk jest syty i koza cała". Tylko że ja jestem tym - złym i potępianym przez większość KOCHAAANYCH WSPÓŁFORUMOWICZÓW - niedobrym panem, który nie wpuszcza swojego ukochanego psiuta do domu, a jeszcze na dodatek do pewnych części ogrodu...
Taaak! Kochani nowicjusze w posiadaniu leonów! Nie bierzcie tak dosłownie straszenia, jakie Wam fundują... Koegzystencja jest możliwa; i to bez szkód i denerwowania się!
Embe masz całkowitą rację, rozpieszczenie psa nie jest czasami najlepsze, jednak rozumiem niektórych forumowiczów ponieważ słyszałem że leon robi takie miny .
Wiem też z doświadczenia że niuf robi podobne
Ostatnio zmieniony 2009-12-11, 22:12 przez Lechu, łącznie zmieniany 2 razy.
embe pisze:Tylko że ja jestem tym - złym i potępianym przez większość KOCHAAANYCH WSPÓŁFORUMOWICZÓW - niedobrym panem, który nie wpuszcza swojego ukochanego psiuta do domu, a jeszcze na dodatek do pewnych części ogrodu.
Ja nie wartościuję. Jestem w stanie sobie wyobrazić Leona żyjącego poza domem. Co więcej - gdy szukaliśmy psa (a zanim nam się ten "z przypadku" trafił to raczej myśleliśmy właśnie o podwórzowcu). Ale mój jak jesteśmy w domu, a on na zewnątrz jest tak nieszczęśliwy, że nie miałbym serca go zostawiać. Co ciekawe, jak wychodzimy z domu to pierwszy jest do ogrodu i gdy był ranny, to strasznie cierpiał (i ściany mojego domu również), że musi zostać w domu.
Hejka wszystkim. Ja wpisuję się tutaj pierwszy raz. Jestem szczęśliwym posiadaczem 9-miesięcznej Belli Leośki i muszę się pochwalić, że nasza lubi roślinki. Wcina prawie w całości. Rododendron już nie istnieje, drzewka świeżo posadzone też już zgryzione prawie do zera - cóż - godzimy się z tym.
Leośka nasza jednak najbardziej lubi gryźć klapki gumowe, ręczniki ściągać z suszarki a kartony i papierowe pudełka przestają istnieć w mgnieniu oka.
Jednak tak ją kochamy - że wolno jej. Jest nasza i tylko nasza...
Pozdrawiam
arkadiunio pisze:Hejka wszystkim. Ja wpisuję się tutaj pierwszy raz. Jestem szczęśliwym posiadaczem 9-miesięcznej Belli Leośki i muszę się pochwalić, że nasza lubi roślinki. Wcina prawie w całości. Rododendron już nie istnieje, drzewka świeżo posadzone też już zgryzione prawie do zera - cóż - godzimy się z tym.
Leośka nasza jednak najbardziej lubi gryźć klapki gumowe, ręczniki ściągać z suszarki a kartony i papierowe pudełka przestają istnieć w mgnieniu oka.
Jednak tak ją kochamy - że wolno jej. Jest nasza i tylko nasza...
Pozdrawiam
Z upływem czasu przejdą jej tego typu inwencje twórcze - najpóźniej w okolicach czwartego roku życia Na rododendrony i wszelkie inne z tego gatunku uważajcie, bo są bardzo trujące - śmiertelnie.
Pochwal się zdjęciami suczy