Opanować psią euforię
Moderator: Wroc_Luna
Opanować psią euforię
jak? jak? aby nie mieć prawie 50kg na plecach..?
Otóż, muszę się przyznać , że zaliczyliśmy chyba porażkę wychowawczą, gdyż Thulka nasza, skończywszy dwa lata, nadal nie poskramia swoich, skądinąd, pozytywnych emocji i serwuje wszystkim domownikom (mi w najmniejszym stopniu) atrakcje na wejściu pt. zróbmy wężyka-ja za tobą, czyli pies na plecach. Jej szczera radość jest tak niepohamowana, że przenosi się na naszego listonosza (tak! tak!), stałych dwunożnych odwiedzających nasze domostwo, a także tych, którzy, mimo, że pierwszy raz, ale dość wylewnie powitają się z nią przy przekroczeniu progu domu.
Całkowite ignorowanie Thuli radości pomaga jedynie w przypadku gości wchodzących pierwszy raz lub odwiedzających nas rzadko. W każdym innym razie, nie jesteśmy w stanie powstrzymać jej euforii. Kończy się tym, że pies zostaje przypięty na smycz i w ten sposób witamy wspólnie gości.
Odwracanie Thuli uwagi, ignorowanie, czy wydawanie komend, które w każdej innej sytuacji wykonywane są w mgnieniu oka, tutaj się nie sprawdzają
Czasami pomaga zajęcie jej kością cielęcą, za którą chyba dałaby się pokroić no ale nie zawsze jesteśmy w nie zaopatrzeni i nie zawsze zdążymy przed wybuchem nieposkromionej radości na widok człowieka.
No i nie wiem..nie mam już pomysłu, jak Psindę Thulindę sprowadzić na cztery łapy
a to pies tak radosny, taaaaak przyjazny i całkowicie pozbawiony negatywnych uczuć, że nie chcemy jej pozbawiać w najmniejszym choć stopniu obcowania z naszymi gośćmi.
Do tego, za wyjątkiem wspomnianych scen, Thula jest niesłychanie posłuszna! Potrafi np. na mój gest zatrzymać się jak zaczarowana czy to na środku pokoju, czy na środku lasu, wypluć podejrzaną zdobycz na spacerze, czy przeleżeć u moich nóg tak długo, jak długo piję cafe latte w kawiarnianym ogródku. Potrafi być niewidzialna i niesłyszalna, gdy sytuacja tego wymaga no, mądre, bystre psisko.
A tu klops! mimo naszych usilnych starań, skakała jako szczenior i skacze jako dorosła już prawie pani.
nie wiem, już sama nie wiem...
co robić, Szanowna Redakcjo..?
Otóż, muszę się przyznać , że zaliczyliśmy chyba porażkę wychowawczą, gdyż Thulka nasza, skończywszy dwa lata, nadal nie poskramia swoich, skądinąd, pozytywnych emocji i serwuje wszystkim domownikom (mi w najmniejszym stopniu) atrakcje na wejściu pt. zróbmy wężyka-ja za tobą, czyli pies na plecach. Jej szczera radość jest tak niepohamowana, że przenosi się na naszego listonosza (tak! tak!), stałych dwunożnych odwiedzających nasze domostwo, a także tych, którzy, mimo, że pierwszy raz, ale dość wylewnie powitają się z nią przy przekroczeniu progu domu.
Całkowite ignorowanie Thuli radości pomaga jedynie w przypadku gości wchodzących pierwszy raz lub odwiedzających nas rzadko. W każdym innym razie, nie jesteśmy w stanie powstrzymać jej euforii. Kończy się tym, że pies zostaje przypięty na smycz i w ten sposób witamy wspólnie gości.
Odwracanie Thuli uwagi, ignorowanie, czy wydawanie komend, które w każdej innej sytuacji wykonywane są w mgnieniu oka, tutaj się nie sprawdzają
Czasami pomaga zajęcie jej kością cielęcą, za którą chyba dałaby się pokroić no ale nie zawsze jesteśmy w nie zaopatrzeni i nie zawsze zdążymy przed wybuchem nieposkromionej radości na widok człowieka.
No i nie wiem..nie mam już pomysłu, jak Psindę Thulindę sprowadzić na cztery łapy
a to pies tak radosny, taaaaak przyjazny i całkowicie pozbawiony negatywnych uczuć, że nie chcemy jej pozbawiać w najmniejszym choć stopniu obcowania z naszymi gośćmi.
Do tego, za wyjątkiem wspomnianych scen, Thula jest niesłychanie posłuszna! Potrafi np. na mój gest zatrzymać się jak zaczarowana czy to na środku pokoju, czy na środku lasu, wypluć podejrzaną zdobycz na spacerze, czy przeleżeć u moich nóg tak długo, jak długo piję cafe latte w kawiarnianym ogródku. Potrafi być niewidzialna i niesłyszalna, gdy sytuacja tego wymaga no, mądre, bystre psisko.
A tu klops! mimo naszych usilnych starań, skakała jako szczenior i skacze jako dorosła już prawie pani.
nie wiem, już sama nie wiem...
co robić, Szanowna Redakcjo..?
Vedderka, jaki piękny wpis
ja bynajmniej nie w imieniu redakcji, bo mogę się podłączyć i tez od siebie dodać "co robić, Kochana redakcjo". Psi wężyk - znam:-)
A jak Thula na inne psy? bo moja na widok ludzi- nawet ok, ale wszystkie te objawy znam.. mogę tylko zmienić grupę i podpiąć pod psy i będzie mniej więcej to samo. Na widok każdego psa- szaleje i kręci młynki, jak Baumgartner w kosmosie .
ja bynajmniej nie w imieniu redakcji, bo mogę się podłączyć i tez od siebie dodać "co robić, Kochana redakcjo". Psi wężyk - znam:-)
A jak Thula na inne psy? bo moja na widok ludzi- nawet ok, ale wszystkie te objawy znam.. mogę tylko zmienić grupę i podpiąć pod psy i będzie mniej więcej to samo. Na widok każdego psa- szaleje i kręci młynki, jak Baumgartner w kosmosie .
Ostatnio zmieniony 2012-10-19, 13:22 przez Echinacea, łącznie zmieniany 1 raz.
Magda i Esia
Echinaceo z piesami innemi problemu raczej nie ma. Egzaltacja się pojawia, owszem, ale do opanowania. Thula ma swojego ulubionego kolegę, który samopas leży na naszej drodze przechadzek, ale zazwyczaj najpierw spojrzy na mnie badawczo i gdy przyzwolę, pędzi do niego na złamanie karku. Generalnie w kontaktach pies-pies problemu nie widzę.
no Thulka jest bardzo żywiołowa, ekscytacja to jej drugie imię Ale te łapska na pagonach to dramat
no Thulka jest bardzo żywiołowa, ekscytacja to jej drugie imię Ale te łapska na pagonach to dramat
-
- piszący forumowicz
- Posty: 27
- Rejestracja: 2010-07-15, 16:07
- Lokalizacja: spod Torunia
Wyczytałam kiedyś w pewnej starej pożółkłej książce o układaniu psów taką oto dość brutalną metodę : w momencie gdy pies opiera się na Tobie przednimi łapami przydeptujesz lekko jego tylne łapy. Zdaniem autora to powinno sprawić, że wskakiwanie na ludzi zacznie kojarzyć się nieprzyjemnie, a jednocześnie pies nie połączy odczuwanego dyskomfortu z osobą "obskakiwaną".
Na szczęście nie musieliśmy sprawdzać empirycznie czy metoda działa, a psiura wyczuła pismo nosem i zapobiegawczo zeżarła książkę jasno dając do zrozumienia co myśli o takiej literaturze w domu
Na szczęście nie musieliśmy sprawdzać empirycznie czy metoda działa, a psiura wyczuła pismo nosem i zapobiegawczo zeżarła książkę jasno dając do zrozumienia co myśli o takiej literaturze w domu
Przydeptywanie kiedyś przy poprzednim psie testowalismy ale efekt zaden. Trzeba by było pewnie pooglądać lub poczytać "zaklinacza psów" bo tam o niepotrzebnej ekscytacji jest cały czas i właściwie większośc problemów sprowadzonych jest do tego. Zresztą gdzieś na forum już był chyba temat o odcinku z leonem w roli głównej i podobnym problemem. Teoretycznie to powinno się chyba kazać jej siedzieć i witać się na siedząco i tak jej zrobić czochrańca czy co tam lubi na przywitanie a jak skacze to absolutnie jej zabronić i nie robić nic co mogłaby odebrać jako nagrodę. Może za każdy skok zmuszać ją do siedzenia i pozwolić podnieść tyłek dopiero jak się trochę uspokoi? Teoria teorią a w praktyce wiem że łatwo nie jest Moj pies choć nie skacze to potrafi biegać jak oszalały po całym podwórku i trzeba czekac aż mu przejdzie ale on wtedy wygląda dośc zabawnie i pewnie wie że się z niego śmiejemy i dlatego pajacuje dalej.
Asia i Piotr pisze:Wyczytałam kiedyś w pewnej starej pożółkłej książce o układaniu psów taką oto dość brutalną metodę : w momencie gdy pies opiera się na Tobie przednimi łapami przydeptujesz lekko jego tylne łapy. Zdaniem autora to powinno sprawić, że wskakiwanie na ludzi zacznie kojarzyć się nieprzyjemnie, a jednocześnie pies nie połączy odczuwanego dyskomfortu z osobą "obskakiwaną".
Na szczęście nie musieliśmy sprawdzać empirycznie czy metoda działa, a psiura wyczuła pismo nosem i zapobiegawczo zeżarła książkę jasno dając do zrozumienia co myśli o takiej literaturze w domu
mądra psina, która to?
Magda i Esia
oczywiście, że,zachowując stoicki spokój, nakazujemy Thuli siadać..
ale wtedy,ona owszem-siada, tyle że przednie łapy nadal fruwają w powietrzu! Nie muszę chyba dodawać ze szczegółami, że fruwające łapy niekoniecznie są sterylnie czyste, a zaszczycony tym fruwaniem, jest niekoniecznie w stroju pt. właśnie idę do obory!
Gdy łapiemy ją wtedy za obrożę i przytrzymujemy aby nie wstała, ona łapami oplata rękę tą obrożę przytrzymującą! no ma swoje sposoby i naprawdę, to ADHD jest potwornie trudne do opanowania..
Pacanie ją po nosie też guzik daje..
ech..
musiałabym chyba to nagrać i Wam tu odpowiedni filmik zaprezentować..
Moj pies ktorys tez zezarl ksiazke o wychowaniu psa
A jezeli jedynym sposobem na witanie gosci jest smycz, to niech tak bedzie.
Domownikom radze rzucanie bulek przez plot - jesli szybka jest, to spawdza sie chleb kanapkowy. Wtedy mozna lapom uniknac i przebiec przez plac.
Jak sie zapomni i kupuje sie kanapki na stacjach, to juz jest troche drozsza metoda, ale nikt nie ma latwo
A jezeli jedynym sposobem na witanie gosci jest smycz, to niech tak bedzie.
Domownikom radze rzucanie bulek przez plot - jesli szybka jest, to spawdza sie chleb kanapkowy. Wtedy mozna lapom uniknac i przebiec przez plac.
Jak sie zapomni i kupuje sie kanapki na stacjach, to juz jest troche drozsza metoda, ale nikt nie ma latwo
vedderka pisze:oczywiście, że,zachowując stoicki spokój, nakazujemy Thuli siadać..
ale wtedy,ona owszem-siada, tyle że przednie łapy nadal fruwają w powietrzu! Nie muszę chyba dodawać ze szczegółami, że fruwające łapy niekoniecznie są sterylnie czyste, a zaszczycony tym fruwaniem, jest niekoniecznie w stroju pt. właśnie idę do obory!
Gdy łapiemy ją wtedy za obrożę i przytrzymujemy aby nie wstała, ona łapami oplata rękę tą obrożę przytrzymującą! no ma swoje sposoby i naprawdę, to ADHD jest potwornie trudne do opanowania..
Pacanie ją po nosie też guzik daje..
No ja mam tak samo.....dzisiaj niestety pogoda nie dopisuje, Drimer od rana ma głupawkę i kopie dziury pod domem i cały jest brudny jak świnka. Jak wróciłam z pracy dostał takich patatajów, że miałam całe błoto na sobie i tez nic nie pomagało....jak go za obrożę przytrzymałam to i tak skakał bo nie mogłam go utrzymać. Przeważnie sobie z nim radzę bo jak ściągnie mi szalik z szyji to jest spokój bo chodzi z nim dumny, że coś ma mojego, ale dzis szalika nie miałam więc.......
choć nie wiem jakby ten szal wyglądał jakby nim plac powycierał, jak jest sucho na dworze to mi to nie przeszkadza tak bardzo, ale taka aura jak dziś.......ach
Miałam zawsze duże psy ( i mimo że przeskakiwały wysokie przeszkody nigdy nie skakały przy powitaniu) i uczyłam je nieskakania "od bardzo małego".To bardzo ważne ze względów bezpieczeństwa ( przewrócenie człowieka na wznak a przewrócenie na bok to jednak kolosalna różnica zwłaszcza w przypadku dzieci czy osób starszych).Musimy pracować ze świadomością ,że z małuszka wyrośnie kilkudziesięciokilogramowa torpeda.
- nie nachylamy sie nad małym szczeniaczkiem bo to prowokuje go do stawania na tylnych łapach
- dajemy mu smakołyki nisko czyli na wysokości pyska lub niżej
- młodego głaszczemy zanim zacznie skakać
Psa już nauczonego skakania będzie odzwyczaić ciężko ale w jednym przypadku sprawdziły się rozrzucane przy powitaniu kawałki żwaczy pod nogami ( pies cieszył się ale raczej wpatrywał sie w podłogę a nie w niebo) .Żeby jeszcze te żwacze tak nie śmierdziały.
Niestety jeśli ktoś myśli , że jak pies nie skacze to właściciel będzie czysty to się grubo pomyli.Jestem w błotnisty dzień tak raczej ciekawie pomalowana ogonem-pędzlem i mam pobrudzone buty łapami ( ale ramiona to mam czyściutkie ).
O ścianach w mieszkaniu to raczej już nie będę wspominać.
Jajka w siatce z zakupami tak z samo dobrze tłucze sie ogonem i torby muszą mieć mocne rączki bo dochodzi obciażenie nurkujacych psich pysków.
Ale jak już mówiliście nie ma lekko! Pozdrawiam
- nie nachylamy sie nad małym szczeniaczkiem bo to prowokuje go do stawania na tylnych łapach
- dajemy mu smakołyki nisko czyli na wysokości pyska lub niżej
- młodego głaszczemy zanim zacznie skakać
Psa już nauczonego skakania będzie odzwyczaić ciężko ale w jednym przypadku sprawdziły się rozrzucane przy powitaniu kawałki żwaczy pod nogami ( pies cieszył się ale raczej wpatrywał sie w podłogę a nie w niebo) .Żeby jeszcze te żwacze tak nie śmierdziały.
Niestety jeśli ktoś myśli , że jak pies nie skacze to właściciel będzie czysty to się grubo pomyli.Jestem w błotnisty dzień tak raczej ciekawie pomalowana ogonem-pędzlem i mam pobrudzone buty łapami ( ale ramiona to mam czyściutkie ).
O ścianach w mieszkaniu to raczej już nie będę wspominać.
Jajka w siatce z zakupami tak z samo dobrze tłucze sie ogonem i torby muszą mieć mocne rączki bo dochodzi obciażenie nurkujacych psich pysków.
Ale jak już mówiliście nie ma lekko! Pozdrawiam
"Nie trać głowy, gdy wszyscy wokół stracili swoje..." Kipling
oj, to to ja znam bardzo dobrze i z pełną świadomością akceptuję z odkurzaczem i mopem jestem niezwykle i dozgonnie zaprzyjaźnionaF1 pisze: Niestety jeśli ktoś myśli , że jak pies nie skacze to właściciel będzie czysty to się grubo pomyli.Jestem w błotnisty dzień tak raczej ciekawie pomalowana ogonem-pędzlem i mam pobrudzone buty łapami ( ale ramiona to mam czyściutkie ).
O ścianach w mieszkaniu to raczej już nie będę wspominać.
Jajka w siatce z zakupami tak z samo dobrze tłucze sie ogonem i torby muszą mieć mocne rączki bo dochodzi obciażenie nurkujacych psich pysków.
Ale jak już mówiliście nie ma lekko! Pozdrawiam
Chodzi mi raczej o bezpieczeństwo i komfort nas i naszych gości..i jak już pisałam, odnotowuję powyższą sytuację jako osobistą porażkę wychowawczą