Nie znalazłam lepszego miejsca, żeby ostrzec mieszkających we Wrocławiu psiakościaków.
Dotarła do mnie wiadomość, że psy koleżanki mieszkającej we Wrocławiu zostały otrute. Dorosły golden odchorowuje, ale jest szansa, że przeżyje, natomiast podrośnięty szczeniak owczarka pirenejskiego niestety odszedł za TM
Zdarzenie miało miejsce w parku przy Nowowiejskiej. Ofiarą padło więcej psów.
Artykuł na ten temat w Wyborczej:
http://www.polskatimes.pl/gazetawroclawska/stronaglowna/163386,wroclaw-truja-psy-w-parkach,id,t.html
"Trutka przypomina szarą plastelinę i umieszczona jest w białym kartoniku, podobnym do opakowania pasty do zębów. Podobne trutki rozsypane są - oprócz parku przy Nowowiejskiej - na wyspach
Bielarskiej, Słodowej i Piaskowej, bulwarze Włostowica, na zieleńcach przy pl. Kościuszki, Piłsudskiego, Świdnickiej i Komandorskiej oraz Hubskiej i pl. Powstańców Warszawy, a także na skwerze przy ul. Krasińskiego".
Uważajcie i ostrzeżcie innych.
Wrocław - trucizna na szczury w parkach
Moderator: Wroc_Luna
Wrocław - trucizna na szczury w parkach
Ostatnio zmieniony 2009-09-19, 11:40 przez Mariblue, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam ;)
ZGROZA!!! Dobrze, że do Wrocka mam 160 km
U mnie na wsi w lasach można znaleźć tylko rozrzucone doustne szczepionki p-wściekliźnie; na szczęście! Ale i taka bezwyobrażeniowa akcja ma swoje nieszczęsne skutki dla biotopu: Przez setki lat jedynym "selekcjonerem" pogłowia lisów w Polsce była wścieklizna, bo te nie mają żadnych naturalnych wrogów, oprócz myśliwych... Od końca lat 80-tych, decyzją "mądrych" urzędników, są u nas rozrzucane doustne szczepionki przeciw wściekliźnie. Spowodowało to niekontrolowane namnożenie się lisów, a w konsekwencji prawie całkowite wyginięcie w Polsce gatunków ptaków gniazdujących na ziemi, np. jarząbków, czy słowików! Nie pisze sie oficjalnie o tym, bo nasi "mądrzy" wszechświatowo chwalą się zanikiem ilości zachorowań na tę straszną chorobę... Okazuje się, że nie tak straszną, gdyż rocznie rejestrowano w Polsce ok. 160 zachorowań wśród zwierząt, a u ludzi tylko 2 potwierdzone przypadki od II Wojny Światowej...
Nie można jednostronnie interweniować w biotop, bo to pociąga za sobą nieodwracalne dla przyrody skutki; najlepszym przykładem są np. króliki w Australii... Gdybyśmy wymordowali np. wszystkie muchy w Polsce, to w ciągu paru lat wyginęłyby sikorki i jaskółki oraz niektóre inne gatunki! Mądrym urzędnikom z Wrocławia "potrzeba" mnóstwa zamordowanych psów, a może i dzieci, aby zacząć myśleć...
U mnie na wsi w lasach można znaleźć tylko rozrzucone doustne szczepionki p-wściekliźnie; na szczęście! Ale i taka bezwyobrażeniowa akcja ma swoje nieszczęsne skutki dla biotopu: Przez setki lat jedynym "selekcjonerem" pogłowia lisów w Polsce była wścieklizna, bo te nie mają żadnych naturalnych wrogów, oprócz myśliwych... Od końca lat 80-tych, decyzją "mądrych" urzędników, są u nas rozrzucane doustne szczepionki przeciw wściekliźnie. Spowodowało to niekontrolowane namnożenie się lisów, a w konsekwencji prawie całkowite wyginięcie w Polsce gatunków ptaków gniazdujących na ziemi, np. jarząbków, czy słowików! Nie pisze sie oficjalnie o tym, bo nasi "mądrzy" wszechświatowo chwalą się zanikiem ilości zachorowań na tę straszną chorobę... Okazuje się, że nie tak straszną, gdyż rocznie rejestrowano w Polsce ok. 160 zachorowań wśród zwierząt, a u ludzi tylko 2 potwierdzone przypadki od II Wojny Światowej...
Nie można jednostronnie interweniować w biotop, bo to pociąga za sobą nieodwracalne dla przyrody skutki; najlepszym przykładem są np. króliki w Australii... Gdybyśmy wymordowali np. wszystkie muchy w Polsce, to w ciągu paru lat wyginęłyby sikorki i jaskółki oraz niektóre inne gatunki! Mądrym urzędnikom z Wrocławia "potrzeba" mnóstwa zamordowanych psów, a może i dzieci, aby zacząć myśleć...
co do lisów, to każdy kij ma dwa końce, jakieś 5 lat temu u nas pod Poznaniem było ponoć zagrożenie wścieklizną (wszędzie tabliczki "uwaga wścieklizna"), wówczas po wsi snuło się dużo lisów i nie za bardzo bały się ludzi, jeden nawet mieszkał sobie w budowanym domu obok nas. Ponoć jest tak, że nie zawsze szczepienie przeciw wściekliźnie powoduje u psa wytworzenie przeciwciał, więc o nieszczęście nie trudno - pies złapie lisa, a potem ugryzie człowieka... tym bardziej, że jednak nie wszyscy szczepią swoje psy, zwłaszcza na wsiach.
Co do przypadków wścieklizny u ludzi - słyszałam (choć się nie będę zarzekać, bo to tylko zasłyszane z czyichś ust), że w szpitalu zakaźnym w Poznaniu na Zawadach były specjalne cele dla ludzi zarażonych wścieklizną i że ponoć jeszcze w latach 80tych i na początku 90tych byli tam zamknięci pacjenci i że niby się o tym głośno nie mówiło
Żal mi ptaków - oczywiście, ale z dwojga złego... wolę bezpieczeństwo ludzi i domowych zwierząt
Co do przypadków wścieklizny u ludzi - słyszałam (choć się nie będę zarzekać, bo to tylko zasłyszane z czyichś ust), że w szpitalu zakaźnym w Poznaniu na Zawadach były specjalne cele dla ludzi zarażonych wścieklizną i że ponoć jeszcze w latach 80tych i na początku 90tych byli tam zamknięci pacjenci i że niby się o tym głośno nie mówiło
Żal mi ptaków - oczywiście, ale z dwojga złego... wolę bezpieczeństwo ludzi i domowych zwierząt